Historia toczy się dalej

Witajcie wszyscy miłośnicy historii i walorów turystycznych Pomorza Zachodniego, którzyście postanowili tu zajrzeć! Poniżej serwuję parę aktualnych newsów z działalności krajoznawczej prowadzonej pod marką "Matura". Mam nadzieję, że Was zaciekawią.

Postęp technologiczny obecnie ma się tak dobrze, że pewne atrakcyjne do niedawna jeszcze formy komunikowania się z otoczeniem zaczynają już trącić myszką. Tak ma się z blogowaniem. Jeszcze niedawno było to podstawowy model wyrażania alternatywnej do głównych mediów opinii. Dziś parają się tym głównie matuzalemy i mastodonty internetu, które albo nie ogarniają już tego, co się dzieje w mediach społecznościowych, albo nie mają czasu na to, by podtrzymywać odpowiednio wysoki poziom zainteresowania im towarzyszący. Cieszy więc mnie ogromnie, jeśli wbrew powyższemu tu się jednak pojawiliście.

Być może już wiecie, albo dowiedzieliście się z poprzedniego postu, że w sierpniu br. zmarł mój ojciec, Jan Matura. Moim subiektywnym zdaniem była to postać, która w najbardziej wszechstronny, ale i też pełen lekkości sposób popularyzowała wiedzę o historii Polic i okolicznego obszaru Puszczy Wkrzańskiej, w całej dotychczasowej i znanej nam historii tego miasta. Ojciec wykonał w tym zakresie tytaniczną pracę, o czym uświadamia mi nie tylko ileś tam wydanych pozycji książkowych sygnowanych jego nazwiskiem, ale jeszcze większa, wręcz ogromna ilość tekstów i artkułów serwowanych w lokalnej i tematycznej prasie. Co istotne - niejednokrotnie popartych jego ilustracjami. A przecież to tylko część jego aktywności w tym zakresie, bo przecież dzięki jego zabiegom, przy przychylności władz Gminy Police, powstało m.in. jedno z pierwszych (a moim zdaniem także najpiękniejszych) lapidariów na Pomorzu Zachodnim oraz Galeria Historyczna Polic. Uwierzcie, to i tak nie koniec tej listy.

Bo tematem, który nigdy dotąd nie znalazł odzwierciedlenia w zwartej formule, było opowiedzenie historii polickiego joggingu. Czasów, w których dosłownie parę osób dało początek w Policach masowemu bieganiu. Wśród tych osób był również - a jakże! - Jan Matura. Od momentu rozbiegania Polic minęło już przeszło 30 lat, więc jest to już ja najbardziej historia, część lokalnej tożsamości, którą warto przypomnieć i przedstawić obecnym miłośnikom "truchtania".

Ten rozdział został już niestety zamknięty. Kolejne piszą lub będą pisać kolejne pokolenia. Owszem, po głowie chodzi mi stworzenie paru tomów antologii twórczości ojca, gdyż materiału bazowego jest dużo. Wymaga to jednak sporych nakładów czasowych i najzwyklej w świecie nie wiem, czy to mi się uda. Być może pojawi się jednak w przyszłości ktoś, kto równie lekko jak Jan Matura zechce opowiedzieć o historii Polic. I postanowi to też oprzeć o materiały stworzone przez ojca. Byłoby świetnie.

Byłoby świetnie, bo jedno zadanie wprost nie znalazło swojego zakończenia. Mam na myśli monografię Tatyni, która miała stać się wypełnieniem trylogii wkrzańskiej. Pierwszymi odcinkami tejże trylogii były opublikowane parę lat temu książeczki o historii Tanowa oraz walorach krajoznawczych okolic wzdłuż biegu rzeczki Gunicy. Praca nad dziejami Tatyni została przerwana śmiercią ojca. Zostały szkice, notatki, materiały źródłowe, tłumaczenia itd. Materiał czeka na nowego autora...

Szkic tatyniowej publikacji...

Jak można się domyślać, ojciec stanowił dla mnie inspirację do podejmowania podobnych prób popularyzowania wiedzy o historii naszych małych ojczyzn i naszego regionu. Pewne rzeczy popełniliśmy razem, pewne tworzę z własnej inicjatywy. A że ciągle coś się udaje stworzyć - parę słów o tym poniżej.

Od pewnego czasu z powodzeniem udaje mi się realizować działania w zakresie promo-krajoznawczym na rzecz Gminy Gryfino - dzięki profesjonalnemu zespołowi promocyjnemu i zrozumieniu władz dla takiej aktywności. Wśród nich są np. publikacje wydawane wg. wspomnianej już wcześniej koncepcji - lekkiej, popowej i kolorowej. Z satysfakcją stwierdzam, że powstające tu produkcje wyróżniają się na tle innych samorządów, które (wybaczcie mi) wydają rzeczy dość schematyczne i bardzo podobne do siebie. Bardzo ciekawie toczy się proces rewitalizacji Krzywego Lasu - małego kompleksu leśnego, który paradoksalnie jest najbardziej znaną na świecie atrakcją przyrodniczą Pomorza Zachodniego. Został on opisany m.in. pierwszym, niezwykłej urody ilustrowanym przewodnikiem oraz serią edukacyjnych materiałów wideo. Rewitalizacja toczy się dzięki współpracy Gminy Gryfino, Nadleśnictwa Gryfino i PGE. Jednym z jej efektów jest nowa tzw. powierzchnia zastępcza, na której w 2021 r. zasadziliśmy 1000 drzewek. Stanowić będzie ona bazę pod nowy las krzywulców, gdyż ten obecny naturalnie zaczyna obumierać. To spore i fascynujące jednocześnie zadanie - będziemy krzywić drzewa, aby spróbować uzyskać dla potomnych ten sam efekt. Gorąco zatem polecam miłośnikom Pomorza Zachodniego eksplorację obszaru gminy Gryfino, pełnego ciekawostek historycznych i przepięknych krajobrazów!


A teraz przenieśmy się na moment do Szczecina:

Przy okazji inauguracji działalności Teatru Letniego im. Heleny Majdaniec w nowej imponującej odsłonie, pierwsi jego goście mogli zapoznać się m.in. z wystawą tematyczną mojego autorstwa, poświęconą genezie tego miejsca. Obiekt prowadzony jest obecnie przez zasłużoną od dekad dla kultury miasta Szczecińską Agencję Artystyczną. Postawiono mi arcyciekawe zadanie, gdyż do tej pory nie stworzono żadne zwarte opracowanie opisujące tylko historię powstałego w latach 70. Teatru Letniego. Dużo więcej jest za to opowieści na temat przedwojennej historii Parku Kasprowicza, w którym teatr funkcjonuje. Historii związanej z przełomowymi dla XIX i XX w. Szczecina poczynaniami rodziny Quistorpów, która ukształtowała istniejący do dziś wizerunek zielonego i przestrzennego miasta. Postanowiłem więc stworzyć okraszoną wieloma ilustracjami opowieść o historii Teatru Letniego, osadzonej w szerszym kontekście czasowym. Wyszło to nieskromnie mówiąc dość fajnie :-) Zwiedzający obiekt pierwsi goście (oprowadzani przez znakomitą zachodniopomorską przewodniczkę Małgorzatę Dudę) mogli w tradycyjny dla Maturów sposób - lekki, barwny i przystępny - zrozumieć, o co w tym wszystkim, co w okolicy widzą, chodzi. Przy okazji pracy nad wystawą powstał również folder opisujący tożsamość miejsca. Istnieje też nadal szeroka baza merytoryczna do wydania być może w przyszłości jeszcze szerszej publikacji na temat teatru...




Fot. dzięki uprzejmości SAA

Przy okazji powyższego tematu wspomnę o publikacji, której opis nie znalazł tu jeszcze swojego miejsca. W 2020 r. pod egidą Szczecińskiej Agencji Artystycznej wraz z Wojciechem Rapą wydaliśmy pierwszą monografię Festiwalu Młodych Talentów. Pokrótce - to był pierwszy masowy festiwal muzyki popularnej w historii Polski, który odbył się w Szczecinie w pierwszej swej odsłonie w 1962 i 1963 r., zanim ubiła go władza komunistyczna. Impreza dała początek, lub przyspieszyła kariery sceniczne takich gwiazd, jak Czesław Niemen, Karin Stanek, Helena Majdaniec, Niebiesko-Czarni, Tadeusz Nalepa, Mira Kubasińska, Krzysztof Klenczon, Halina Frąckowiak. Maryla Rodowicz także miała okazję w Szczecinie zabłysnąć, bo przeszła eliminacje finałowe prowadzone przez zespół Czerwono-Czarni, ale ostatecznie wybrała w tym terminie... start w zawodach sportowych. Jak wiemy afront uczyniony wobec Szczecina nie przeszkodził jej w zrobieniu zawrotnej kariery :-) Szczecin i Trójmiasto były kolebkami polskiego rock'n'rolla i szerzej - młodzieżowej muzyki popularnej. Niestety, podobnie jak w przypadku robotniczych zrywów wolnościowych, rola Szczecina nadal nie została zaakcentowana adekwatnie do jego zasług na polu wykreowania nowej rzeczywistości muzycznej w Polsce. Z satysfakcją mogę jednak stwierdzić, że od co najmniej 10 lat dołożyliśmy kamyczek do jej zaprezentowania i utrwalenia m.in. w formie wydawniczej. We współpracy z niezmordowanym aktywistą big-beatowym, dinozaurem szczecińskiego rock'n'rolla, Wojtkiem Rapą, pod szyldem Szczecińskiej Agencji Artystycznej wydaliśmy ładnych parę tytułów. Stworzyliśmy m.in. szczecińską trylogię big-beatu. Być może opiszę to przy okazji w osobnym poście, tymczasem wracam do Festiwalu Młodych Talentów. Otóż w książce, w której Wojtek Rapa opisał historyczne edycje festiwalu, pojawił się także suplement mojego autorstwa na temat współczesnej odsłony festiwalu. Tak się złożyło, że w 2007 r. byłem przy jego odtworzeniu przez Polskie Radio Szczecin z inicjatywy nieżyjącego już niestety Wojciecha "Bacy" Hawryszuka (kolejnej barwnej i pełnej humoru postaci Szczecina) i jako współkoordynator prowadziłem go przez kolejnych 13 lat. Gorąco tę książkę Wam polecam, gdyż Wojtek opowiada o przeszłości językiem jakim lubię - zgoła niehistorycznym, kolorowym, anegdotycznym. Nie sposób przy tym usnąć :-) 

Waszej uwadze polecam także najnowszy okolicznościowy "zerowy" numer Szczecinera (magazynu miłośników historii stolicy Pomorza). Zawarto w nim zbiór tekstów z minionych lat funkcjonowania czasopisma, które, cytuję: "najlepiej zniosły próbę czas". Wśród nich pojawił się m.in. obecny także na blogu tekst mojego autorstwa pt. "Chemia na usługach wojny". Czy przetrwał próbę czasu? No nie wiem :-))) Wiedza na temat funkcjonującej za III Rzeszy w Policach fabryki paliw syntetycznych poszła do przodu dzięki dociekliwości innych pasjonatów historii tego miasta. Polecam Waszej uwadze szczególnie aktywność na tym polu Łukasza Sochy, który w moim przekonaniu potrafi najlepiej ubrać to w słowa. Jego artykuły lub komentarze dotyczące wojennych losów Polic wnoszą wiele nowego, pięknie też syntetyzują znane już fakty.

Przy okazji Szczecina jeszcze jeden wątek. Zachęcam wszystkich do odwiedzin nadal świeżej daty muzeum "Szczecin w PRL" utworzonego przez Justynę Machnik. Justyna to wybitna postać dla popularyzowania wiedzy o dziejach tego miasta. Jest inicjatorką pionierskich działań w tym zakresie. Pewne tematy w mojej ocenie są na zawsze jej, np. rzemiosło czy kamienice (sorry inni, podążający jej śladem). Miałem ogromną przyjemność współpracować z nią przy rozmaitych projektach. Miałem też okazję śledzić, jak kształtowała się w jej głowie koncepcja utworzenia placówki ukazującej życie w Szczecinie w czasach minionego systemu. Czasach, które mimo ustrojowej smuty, potrafiły mieć urok i powab portowego miasta. Justyna muzeum stworzyła dzięki swojemu uporowi i konsekwencji. To niezwykłe miejsce, jedyne takie w Szczecinie i jedno z nielicznych w Polsce. Obowiązkowy punkt wycieczek po Szczecinie. Polecam!

Jeśli dobrnęliście do tego momentu - szczerze Wam gratuluję! Jeśli tylko czas pozwoli, jest szansa na pojawienie się kolejnych kawałeczków opisujących naszą wspaniałą zachodniopomorską czasoprzestrzeń w tak prehistorycznej i skamieniałej formie, jakim jest blog :-))))) Zachęcam więc Was do odwiedzin tego miejsca w przyszłości. Cześć!

P.S. Polecam jeszcze lekturę postu, który pojawił się na blogu prowadzonym ongiś przez ojca.

Popularne posty